4/04/2014

Rozdział 5

        


            ,, Presja”



Sorry, że osunęłam bloga i przez jakiś czas mnie nie było. Postaram się nadrobić zaległości. Jakbym o kimś zapomniała pisać w SPAM. A teraz zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że się wam spodoba-o ile ktoś czyta.  :*  
____________________________________________________________________________


Całe śniadanie upłynęło nam w całkowitej ciszy. Nikt nie zamierzał zabrać głosu. Nawet Ricke, co dla mnie było szokiem.
Za niecałą godzinę dojedziemy do Kapitolu i spotkam się z jakimś projektantem, który przygotuje mnie do ,,Prezentacji”, jak to nazwała Landrynka.
Cała ta ceremonia to nic innego jak uroczysty obiad w Głównym Gmachu  Kontrolnym Igrzysk. Każdy z trybutów musi założyć coś co ma go wypromować. Jakieś stylowe sukienki, jaskrawe garnitury i wszystko co teraz w modzie.
Nie wiedziałabym o tym,  gdyby nie łaskawość Jeramina, który zaszczycił nas tą informacją przed śniadaniem.
Podczas wczorajszej rozmowy zrobił się jakiś dziwny i po prostu poszedł, kiedy zaczęłam wypytywać do kogo to jestem tak podobna. Cały czas zastanawiałam się co mogłam zrobić nie tak…
- Saaammmmiii- woła mnie Ricke umyślnie przeciągając moje imię.
- Już idę!- krzyczę wstając z łóżka. Strasznie pocą mi się ręce ze zdenerwowania. To już. Niedługo zacznie się cała maskarada i za tydzień trafię na arenę. Czuję jak nagła fala gorąca zalewa moje ciało. Opanowałam się jednak i aby zająć czymś ręce otrzepałam zwiewną czarną sukienkę, którą kazała mi założyć Landrynka.
Żwawym krokiem wyszłam na korytarz. Jeys stał oparty o framugę drzwi i patrzył się gdzieś w dal. Wydawał się być bardzo zamyślony.
Zauważyłam jak jego mięśnie się napinają.
- Hej…- powiedziałam przechodząc obok. Jak zwykle nie odpowiedział.
Ruszył za mną w milczeniu. Przygryzłam wargę.
Wczoraj mi pomógł, a dziś mnie nie zna. Faceci…

Kiedy już jesteśmy w połowie drogi do drzwi, którymi mamy wyjść do Instytutu Piękności odwracam się do niego.
Mało co na mnie nie wpada. 
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?!- wyrzucam to w końcu z siebie, wbijając w niego wzrok. Jeys jak zawsze nie patrzy na mnie, tylko gdzieś błądzi swoimi zielonymi oczami.
- Ale o co?- mówi spokojnie przystając z nogi na nogę. Jeys jest aż za spokojny, stwierdzam.
- No nie wiem, dlatego się ciebie pytam – wbijam mu palec wskazujący w pierś na słowo ,,ciebie”. W końcu łaskawie na mnie spojrzał. Musiał patrzeć w dół, bo jestem od niego trochę niższa. Głupio się czuję, ale wytrzymuje jego pełen pogardy i zażenowania wzrok.
Jeys krzyżuje ręce na piersi i mruży jedno oko oceniając moje możliwości.
Stoję tak cała skołowana z zaciśniętymi pięściami i czekam, aż on cokolwiek powie. Jeys jednak milczy a mi robi się niedobrze. Krępuje się pod naporem jego wzroku. Ma mocno zaciśnięte usta a oczami dalej mnie świdruje. Dopiero teraz dostrzegam jego twarde rysy twarzy i łagodny nos z dużym mostkiem. Wspominałam już kiedyś, że jest przystojny, ale teraz emanuje czystą boskością. Jak on to robi! Nawet żyłka mu nie drgnie. 
Po prostu stoi i patrzy na mnie bez jakichkolwiek uczuć na twarzy za to istną falą gniewu i czegoś czego nie potrafię odgadnąć. To tak jakby walić w grubą ścianę, która jest szorstka w dotyku.   
Jeszcze kilka minut tak stoimy mierząc się wzrokiem, potem zawoła nas Ricke.
Przed wyjściem Opiekunka strzepuje z nas niewidzialne pyłki kurzu i podpowiada coś swoim piskliwym głosem o tym, jak mamy się zachować.
Nie słucham jej jednak, tylko cały czas patrzę w bezuczuciową twarz Jeysa.
Zastanawiam się jak on tak łatwo może ukrywać emocje. Kim on w ogóle jest?

Pociąg staje a nami trochę zarzuca do przodu. Trzęsą mi się ręce, ale nie ze strachu lecz ze złości. Pierwszy raz mam ochotę w coś walnąć a najlepiej w kogoś.
Oboje wychodzimy w tym samym momencie na szary chodnik Kapitolu i jak maszyny, sztywno idziemy za Ricke. Jeramin po kilku minutach nas dogania. Opiekunka rzuca mu jedno karcące spojrzenie a on zbywa je machnięciem ręki.

***

Wchodzę do jasno oświetlonego pokoju. Pod jedną ze ścian stoi białe łóżko lekarskie a w innym kącie różne szafeczki. Cała ściana za mną jest pokryta lustrami.
Wcześniej zaprowadzono mnie do łaźni, gdzie mogłam się umyć.
Teraz pewnie założą mi jakąś sukienkę i będzie okey.
Powoli podchodzę do łóżka. Jest mi zimno w stopy, bo nie oddano mi butów. Mam na sobie jakiś ciasno przylegający uniform z sztywnego i chrapowatego materiału.
Siadam na skraj łóżka i głośno wypuszczam powietrze przez zęby.
Dokładnie w tym samym momencie do pokoju wchodzi jakiś wesoły mężczyzna z białymi włosami ustawionymi na jeża. W ręku trzyma jakąś czarną teczkę.
- A oto i moja trybutka…- otwiera teczkę.- …Samanta Castle z Dystryktu Ósmego!- wiwatuje i sam sobie klaszcze.
Pewnie jest moim projektantem. Już żałuję, że mi się trafił. Ma na sobie długie różowe spodnie, białą koszule i zieloną marynarkę od garnituru. Wyjątkowo zły dobór kolorów.
Dalej uśmiechając się podchodzi do jednej z szafek i wyjmuje jakieś fiolki.
Marszczę brwi. Projektant widząc moje zmieszanie chichocze złowieszczo- dla mnie złowieszczo- i kładzie drobne buteleczki z jakimiś proszkami obok mnie.
- Wybacz… nie przedstawiłem się. Layola Brer- kłania się lekko.- A teraz… - kuca przede mną.- Trzeba z ciebie zrobić obiekt pożądania innych.
To jego plan?! Chce ze mnie zrobić… dziwkę?!
Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami. Ten jeszcze bardziej się śmieje.
Trafiłam do domu wariatów!
Projektant z powodu nagłego napadu śmiechu złapał się za brzuch i leciutko chwieje na nogach.
Nie wytrzymuję i śmieję cię najpierw cicho, potem głośniej. Nigdy nie mogłam się nie śmiać, gdy ktoś obok się śmiał.
Coś czuję, że to będzie bardzo długie popołudnie.     

***
Layola może i pochodzi z Kapitolu, ale i ma swoje plusy.
Potrafi zagadać, roześmiać do łez i co najważniejsze, zmienić oblicza ludzi. Czasem pociesza mnie, krytykuje innych z Kapitolu lub po prostu żartuje z niemodnych kreacji przyjaciół. Gdy zapytałam go czemu taki jest,  odpowiedział, że jego matkę pochodziła z pewnego dystryktu i podczas Igrzysk straciła siostrę. Jak sam powiedział -,,Presja, która ciąży na trybutach po przyjeździe do Kapitolu jest ciężka i trzeba pomóc im się wyluzować”. Cokolwiek by to miało oznaczać. 
Jak się dowiedziałam, w tych fiolkach był sypki brokat w wielu odcieniach.
Mój projektant pozwalał mi wybierać i decydować w niektórych sprawach, więc mogę z dumą przyznać, że to jak teraz wyglądam, to też moja zasługa.
- Wyglądasz bosko, Sami- powiedział mi do ucha.
- Dzięki-  mówię i jeszcze raz obracam się w lustrze. Mam na sobie dłuższą rozszerzającą się ku dołowi sukienkę bez ramiączek i boskie zielone buty, które pasują do sukienki. Moje włosy Layola najpierw wyprostował a potem ułożył w misterny kok na karku. Oczywiście mieni się tysiącem barw przez ten brokat, ale mi to odpowiada.
Projektant nie oszczędził mojej twarzy. Poprawił linię brwi, pomalował rzęsy i usta na różowo, który nawet pasuje.
Nie mogę się doczekać, aż mnie Ricke zobaczy. Pewnie zapiszczy i wydusi tym swoim cieniutkim głosikiem jakąś pochwałę. Uśmiecham się na tę myśl.
- Mam dla ciebie, księżniczko, jeszcze jeden prezent.- mówi podekscytowany i wyjmuje z kieszeni duży różowy naszyjnik z pereł.- Teraz to dopiero będzie bosko!- Zakłada mi go na szyję a ja znów nie mogę się nadziwić, że ta dziewczyna w lustrze to dalej ja.
Ona ma wesoło oczy i szczery uśmiech. Ja nigdy tak nie miałam.
Ona jest ubrana w pogodne barwy. Ja nigdy się tak nie ubierałam.
Ona jest piękna. Ja… ja nie.
- Czemu się smucisz, królowo?- pyta zatroskany Layola widząc, że się krzywię. Na powrót przywdziewam uśmiech.
Projektant dumnie prostuje się i wyciąga do mnie rękę.
- Musze zobaczyć jak się poruszasz- mówi tylko i oprowadza mnie w kółko po całej sali.
Co jakiś czas przyśpiesza lub zwalnia, radośnie podskakuje i nuci coś pod nosem… a ja mu wtóruje.
Oboje głośno się śmiejemy i dzięki temu zapominam o moich wszystkich zmartwieniach, które mnie dołują.
O chorej matce, zapracowanym ojcu, sekrecie Jeremina, Jeysie, Igrzyskach…
…nie o tym nigdy nie zapomnę. Zginę na nich i nikt nie będzie pamiętał nawet mojego imienia. Imienia dziewczyny skazanej na śmierć przez innych ludzi i kolegów ze szkoły.
Zatrzymuję się nagle a Layola nie uprzedzony wcześniej wybiega trochę do tyłu. Teraz dopiero widzę, że może być tylko kilka lat starszy. Lub zafundował sobie zabieg.
- Co jest, myszko?- mówi unosząc wysoko brew dalej jednak się uśmiechając.
- Nic… po prostu… tęsknie za domem.
Projektant bez zastanowienia przytula mnie i mówi pocieszające słówka. Nie pamiętam by ktoś postępował ze mną podobnie od… od kiedy mama miała wypadek.
- Będzie dobrze- mówi, tylko bez żadnego zdrobnienia.
Zaczynam się śmiać i lekko odsuwam od projektanta.
Oj nie będzie dobrze, nie będzie…
Powoli mój śmiech zamienia się w złowieszczy rechot. Nawet nie orientuję się, kiedy zaczęły mi płynąć łzy. Znowu czuję mocne perfumy Layoli i jego pocieszające dłonie na moich plecach.
Tym razem zawodzę i gorzko szlocham.


23 komentarze:

  1. Jestem pierwsza. :D
    Tym razem wpadłam od razu, pomimo braku czasu na wszystko co bym chciała. :D Cieszę się, że wróciłaś do pisania tego bloga. Znów mogę czytać Twoje ff. O Jeysie już nie wspominając. :D
    Nadal nie wiem co z tym Jeraminem... Ach sekrety sekrety everywhere. ;)
    Co do projektanta jeszcze nie jestem przekonana ani na plus, ani na minus. Jak na razie jest mi obojętny. Za wcześnie na osąd czy będę go lubić czy nie, ale wydaje się być całkiem w porządku. Taki pozytywnie zakręcony.
    Jeys jak zwykle genialny. Nie pytaj co mi się w nim podoba, bo nie wiem. xD
    A z błędzików, których się dopatrzyłam, to w którymś momencie po opisywaniu sytuacji w czasie teraźniejszym, przeszłaś na jej opisywanie w czasie przeszłym i potem z powrotem wróciłaś.Takie dłobne niedopaczenie. xD
    Ale ogólnie jest ok. Czy wspominałam już, że dobrze że wróciłaś do pisania tego bloga? :D
    Całusy :***
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huuu hu hu. Gratulacje!
      Ja szczerze też :D Brakowało mi tego bloga i Sam. Cały czas miałam Wenę na to a jak czytałam blogi FF innych tego typu to jeszcze bardziej zżerała mnie tęsknota. Dlatego witam ponownie :D
      A Jeys jest... cały czas dopracowuje jego charakterek. ;) Ja- autorka- nim w pewnym sensie, powinnam, sterować, ale jak coś zaplanuje(jakąś sytuacje) to i tak napisze coś innego. Wszystko wymyka mi się spod rąk i te opowiadanie jakby samo się tworzy xD Nwm jak to dokładniej ująć. W ogóle ten rozdział miał być inny... miała być rozmowa Sam między Jeraminem....
      A! Właśnie Jeramin! No on... dalej będzie tajemniczy :D Nie mogę zdradzić o co chodzi, bo nie będzie niespodzianki!
      Eee tam! Jeys jest świetny, wiem. Przecież ja go tworze! Hyhyhy... O nim też pewnie będzie dużo, a jak widzisz teraz cały czas jeszcze kreuję jego postać.
      Nem gdzie O.o To o tym jak rozmawiała z Jeranimem?
      Hyhy... jeszcze raz dzięki.
      Jakbym już straaaasznie przynudzała i pisała badziewnie to mów! Doceniam szczerość i spróbuje się poprawić!
      Nawzajem i pozdrowionka! :***
      P.S Wstawiaj coś u siebie leniu, bo jutro mam wyjazd rowerowy i wrócę wieczorem. Tyle czasu bez blogspota O.O NOŁ! Ja tak nie ciem!!!!! Hahah... :*

      Usuń
    2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      <3 BYŁAM BYŁAM BYŁAM!!!!!!!!
      Najwyższy etap emocji, jestem aaaaaaAASAaanSBGHJKASGBJHSFVKAGJKGVJKGHV JLHGFJKHAJKFGHAKJGHAJGKHALJKGHAJLHG zakochana w "Niezgodnej".
      Aż nie mogłam się rozryczeć <3 Raptem mi drobniutkie łezki poszły, po prostu... Ciągle dreszcze... Ach........ <3333333
      Jak dla mnie film jest świetny. Jak na ekranizację, to było całkiem sporo elementów zgodnych z książką. Było też parę NIEZGODNYCH xD scen, ale ogólnie nie spodziewałam się, że wywoła u mnie takie emocje... Ale nie jest też idealny... niestety.
      NIE MIAŁAM POJĘCIA ŻE JEANINE GRA KATE WINSLET!!! (Rose z Tytanica XD) Taki szok! :DDDD
      Theo był genialny <3 Do gry aktorskiej mogłabym się trochę czepnąć, ale i tak był świetny. <3 I ta jego mina jak był wtedy nie sobą co chciał zabić Tris ahahahahahahaha Beczka :DDD
      Shailene mogła się nieco bardziej postarać, ale też nie było źle. Genialnie zagrała scenę jak jej matkę zabili. <3
      A i nie wiedziałam, że imię Tobias czyta się TOBAJAS. Miałam z tego taką beczkę jak w jego koszmarach był Marcus i w kółko było takie TOBAJAS TOBAJAS TOBAJAS Ahashahahahahahahah Polewka xDDDD
      O jak Tris przyłożyła sobie pistolet do głowy i Tobias trzymał ten pistolet i ona do niego: To nic. Kocham cię. To nic. AWWWWWWWWWWWWWWW *.* ANFljkashjlk,asgjkasgkshdngklahglagh.klhglkahslgklajhkaghkahlakjhlahlakjhlkjghkgahkjaghalgkalghjl Taaaakkkkkk <3
      Nie ma to jak zawalić całego koma "Niezgodną" <3333333
      Nie wiem czy jestem jakaś "chora" czy po prostu we wszystko się tak wczuwam, ale mojej siostrze się tak bardzo jak mi nie podobał. ;c (Też czytała książkę.)
      Jeysa jak najwięcej, jego nigdy zbyt wiele. <3
      Rozumiem Cię. Też nie planuję dokładnie, bo i tak się tych planów nie trzymam. ;)
      Jak zdążę to wstawię coś jutro. A jak nie to w poniedziałek albo we wtorek. Nie mogę się wyrobić no.... ;cccc
      Pozdrawiam,
      Eveline

      Usuń
    3. :""C Smutam! Mnie nie było!!! Nagrałaś mi??! Musze na to iść.
      Serio?! Nie wiedziałaś?! A ja tak :3 Wcześniej na zwiastunie widziałam ją=3
      Dzięki za spojlery...
      Loooosie. Tobjass się czyta.
      Niezgodna jest extra, więc Cię nie zabije za ten wylew emocji :D Jest-dla mnie- zrozumiały.
      Oooo... olać ją!
      Sprubój tylko! Ja na neta nie wejdę wcześniej niż przed piątkiem, bo mam nawałkę klasówek :p i recytacja Retuty Ordona... i sprawdziany x3... i przedstawienie... Jak ja sie wyrobię z tym wszystkim w jeden tydzień?! HELP ME!! HELP!!!
      :*



      Usuń
    4. Nie, nie nagrałam. Przepraszam. ;ccccc
      ALE TO TAKIE GENIALNE, ŻE NADAL SIĘ JARAM! <3
      Oj tam takie spojery, to nie spojlery. Przecież czytałaś i to wszystko jest w książce. xD
      Ahahahah TOBAJAS TOBAJAS TOBAJAS Jejuuuu Jaka beczka xDDD
      Zgadzam się z Tb w 100%. Niezgodna jest genialna. <3
      Oj z tymi sprawdzianami i nawałem wszystkiego, to rozumiem Cię aż za dobrze... ;ccc

      Usuń
  2. Druga ;o
    Tu będzie kom. Jak przyjdę z meczu. Trzeba chłopaków dopingować xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W trakcie czytania wiedziałam co napisać, ale zapomniałam :c
      Masz parę literówek. I takie pytanie. Nie jestem pewna, ale czy perły mogą być różowe? Nie chce mi się na google wbijać, bo nie mam czasu :/
      I jeszcze taka uwaga. Zmieniasz czasy. Raz piszesz w teraźniejszym, a raz w przeszłym. Poza tym czas teraźniejszy jest niepoprawną formą dla opowiadań. Stosuje się go w opisach sytuacji.

      I tak odnośnie tekstu. Ona ma wygrać te Igrzyska i zarąbać każdemu kto na nią głosował!

      Usuń
    2. A spoko... Cóż. Co do tych pereł to jest przyszłość i ludzie-szczególnie ci z Kapitolu znaleźli sposób na ich barwienie.
      Wiem, wiem.
      Teraźniejszy jest chyba dobrą formą, skoro całe Igrzyska są pisane w tym czasie, więc mnie tu nie oczerniaj.

      Czytaj to się dowiesz... nie obiecuje co do tej zemsty. To nie w jej stylu... przyjemniej tej przed areną :D

      Usuń
  3. Anonimowy5/4/14 18:19

    Kurdeee, mój komentarz miał być pierwszy. Nie zdążyłam, tyle przegrać! No cóż, jakoś się pozbieram.
    Miałam napisać same miłe rzeczy, ale mi dzisiaj maxy podeptałaś, sama tego chciałaś! No dobra, nie jestem aż taka. Opowiadanie fajne. Zwracasz bardzo dużą uwagę na szczegóły, ale to dobrze. :) Już kiedyś pisałam, że książka 'Igrzyska śmierci' mnie nie przekonała, ale Twoje opowiadanie owszem. Gdyby mój komentarz był pierwszy, byłby dłuższy. Tak, Jeys jest bardzo interesującą postacią.
    Czekam na kolejne rozdziały i powodzenia w pisaniu. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A KTO MI BALETKI PODEPTAŁ?!
      Hoho dzięki. (czerwienie się) Nie spodziewałam się tytlu miłych słów w jednym komie i to tak krótkim... 'o'
      Umiesz pochwalić... i zastraszyć, ale to chyba nie na to pora, żeby wspominać o twoich groźnym wzroku i tekstach. hyhy =3
      Tańcząca z prądem... pamiętasz xD
      Nom Jeys <3<3
      Następnym razem się streszczaj to będziesz pierwsza!
      dzięki :**
      P.S Dobry kom ..,,I"l. - (uznajmy, że to kciuk...)

      Usuń
  4. Raaany! Już się wystraszyłam, że usunęłaś bloga na zawsze! Chyba bym tego nie przeżyła :P Cieszę się, że jednak wróciłaś. Rozdział fajny, podoba mi się ogólna postać Layoli, bardzo zabawny gość, a przynajmniej tak sobie wyobrażam :D Postać Jeysa rodzi we mnie wiele pytań, które zapewne będą rozwiązywać się w toku opowiadania. Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że tym razem nie aż tak długo ;)
    Życzę weny, buziaki :*:*

    PS: U mnie też pare nowych rozdzialików, jakbyś miała ochotę przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No usunęłam go... ale niedługo potem stwierdziłam, że to błąd i znów zaczęłam pisać.
      O super! Przy tworzeniu Layoli musiałam trochę 'posprzeczać się' z swoją początkową wizją opowiadania, ale wygrała nowa wersja- i chyba lepsza.
      Hymm... Jeys... Pozwól, że kogoś zacytuje: ,,Pan jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wie". Oczywiście można zmienić na PANI ;D
      Dzięki :** przyda się...

      P.S OBIECUJE, ŻE WPADNĘ GDY ZACZERPNĘ TROCHĘ WOLNEGO CZASU!!!

      Usuń
  5. Smutny ten rozdział trochę :( Te wszystkie wstawki z przemyśleniami Sami, jakiś taki klimat typowych igrzysk, które przecież wesołe nie są, a jednak dopiero w tym rozdziale poczułam wielkie przygnębienie i w żadnym razie nie jest to minus!
    Bardzo, bardzo mi się podoba!
    Layola wspaniały. Jeys wspaniały. Wszystko wspaniałe.
    Czekam na kolejny, weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh! Wkońcu ktoś dostrzegł zmianę w moim stylu pisania^^ (i dobrze, z eta zmiana okazała się dobrą)
      Cieszę się, nawet bardzo!
      Dziękuję i nawzajem :**
      P.S Wpadnę niedługo ;)

      Usuń
  6. Anonimowy19/4/14 14:14

    Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emmm... zapewne wrzucę coś przed końcem miesiąca... Trudno mi się skupić przez te święta. :p
      P.S Postaram się dodać coś jak tylko napisze.

      Usuń
  7. Świetnie piszesz, czekam nn ! <3
    http://s3condbreathe.blogspot.com/ Zajrzyj do mnie w wolnej chwili, zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeju, już się bałam, że odeszłaś! A tu proszę, pewnego dnia wchodzę sprawdzić, czy nie ma czegoś nowego i bingo!, post sprzed prawie dwóch miesięcy. Niestety nie dostałam powiadomienia! :c
    Rozdział dobry, jak zawsze, chociaż króóóótki. ;-;
    I tak klimatycznie jakoś. :D
    Jeys. <3

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że niedługo będzie nowa notka, bo coś tu cicho.
    Carmen. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadziję ;(
      i będzie... w wakacje. Wtedy też nadrobię wszystkie zaległości- u CB przede wszystkim!
      Pozdrawiam i całuję :*

      Usuń
  9. Anonimowy6/9/14 22:51

    Dlaczego tak długo nic nie ma? To opowiadanie nadal trwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie. Przepraszam. Mam co prawda jeszcze jeden rozdział, ale nikt by nie czytał.

      Usuń
  10. So, przypomniałam sobie treść, także możesz dalej pisać (mruga poruzumiewawczo)!

    Wciąż przypominasz o sekrecie Jeremina, hmhm, czyli jego siostra żyje, wiedziałam!

    Hm, ta.... bezuczuciowa twarz Jeysa... "Ma mocno zaciśnięte usta a oczami dalej mnie świdruje. " plus wcześniej skrzyżował ręce. Serio? Samuś nie zna mowy ciała i mimiki? Zmrużył oko, zwężył usta, czyli coś tam jednak się dzieje w jego głowie. Prędzej uwierzyłabym, że trudno było odgadnąć o czym myśli. Zastanawiał się nad czymś, nade mną itd, itd bo ja wiem.
    Pacz, znowu się czepiam :x Plasiam ;___;

    Podoba mi się Layola. Imię, wygląd i krzepiąca osobowość. Bardzieł wyrozumiały niż mentor, uczuciowy niż Rickie i normalny niż Jeys...

    Również pokochałam krótki, lecz znaczący opis odbicia Samuś. Umiech, którego nie miałąm itd. Mocne! ♥

    Bardzo, bardzo teraz proszę: Do roboty i heja! Czekam na arenę od samego początku! No i z kim ostatecznie Jeys będzie w sojuszu, czy Samuś będzie w jakimś i co z siostrą ich mentoraaa...

    Kłaniam siem,
    Ja.

    OdpowiedzUsuń

Kto wygra 25 Igrzyska Śmierci?