,, Czarne chmury nie wróżą dobrze na przyszłość ” cz. 1
Leżałam bezczynnie. Głowa
zwisała mi z krawędzi olbrzymiego łóżka. Marzyłam, żeby ten dzień okazał się
snem. Lecz tak nie było-byłam w pociągu do Kapitolu, a niedługo miałam iść na
rzeź. Nie tak miało wyglądać moje życie.
- Samanta Castle - tak, to
właśnie imię wypowiedziała Ricke Klarc, podczas dożynek. Imię, którego za
wszelką cenę nie chciałam usłyszeć tego dnia.- Samanta Castle – moje imię znów
zadźwięczało mi w głowie. Ale zaraz… na pewno w głowie?
Podniosłam się na łokciu i
zobaczyłam w drzwiach Opiekunkę. Tym razem nie uśmiechała się głupkowato… Może
to i lepiej? Zdjęła już te dziwne buty i neonową sukienkę. Ich miejsce
zastąpiła krótka biała spódniczka i gorset obszyty złotą lamówką
dopasowana do jej włosów. Zamiast butów na wysokim obcasie założyła bardziej
praktyczniejsze żółte kozaczki.- Samanto… zaraz kolacja - patrzyła lustrując
mnie wzrokiem.- Ale wcześniej wskocz do łazienki - zaszczebiotała i dumna z
siebie wyszła z mojego ‘’pokoju”. Lekko zmęczona i z zawrotami głowy zsunęłam
się z łóżka i na czworaka udałam się do toalety.
Stanęłam przed lustrem.
Naprawdę wyglądałam
okropnie.
Policzki miałam czerwone,
oczy zeszklone a włosy sterczały we wszystkie strony, jak Landrynce podczas
dożynek. Zaśmiałam się cicho na tę myśl.
Rozebrałam się do naga i
wskoczyłam pod prysznic. Było tu mnóstwo guzików, ale wcisnęłam ten czerwony.
Zaczęła na mnie lecieć gorąca woda. Później sama nie wiem jak, ale wcisnęłam guzik
z szamponem do mycia włosów, bo zastąpił wodę. Gdy wyszłam z prysznica, znów
mogłam trzeźwo myśleć.
Pogodziłam się z losem. Co
ma być to będzie. Teraz tylko słowa Tami przyniosły mi otuchę.
Może ona wiedziała, że
ludzie będą głosować na mnie? Nie… Ostrzegła by mnie lub tatę. Choć czy na pewno?
Zadrżałam na tę myśl lub z zimna…
Wytarłam się i ubrałam w
jakieś czyste ciuchy z szafy. Lekko wilgotne włosy rozpuściłam.
Zgodnie z poleceniem
Opiekunki udałam się do wagonu, w którym serwowano dania. Wszyscy najwyraźniej
czekali na mnie… oprócz Jeysa, który zaczął pałaszować rybę w sosie z borówek.
Czemu mnie to nie dziwi?
- Dobry wieczór -
wydusiłam z siebie wchodząc. Mój mentor spojrzał na mnie i kiwną głową.
- Ooo… w końcu jesteś -
powiedziała Ricka.- Siadaj, siadaj. Mamy wiele spraw do omówienia- powiedziała
niby z radością, niby z podekscytowaniem.
- Smacznego - powiedziałam
w kierunku Jeysa, ale na niego nie patrząc. Chłopak nawet nie silił się, żeby
odpowiedzieć.
Gdy usiadłam wszyscy
zaczęli sobie nakładać potrawy. Zestaw dań był ogromny. Ja jednak zdecydowałam
się na kurczaka w sosie pomidorowym i sałatkę z groszku. Właściwie mieli
donieść jeszcze zupy, ale wolałam włożyć sobie na talerz babeczkę z różowym
lukrem posypaną jakimiś małymi cukrowymi motylkami i zakończyć posiłek.
Opiekunka chciała mi przeszkodzić, ale zdążyłam ugryźć wypiek.
Katem oka przyglądałam się
Jeysowi. Mógł mieć siedemnaście lat. Chociaż nie… On miał siedemnaście lat.
Pewnie mieszkańcy uznali, że ma szanse wygrać. Co do mnie miałam różne
koncepcje. Większość opierała się na stanowisku mojego ojca i chęci zemsty.
Zapewne chcieli zburzyć jego psychikę odbierając mu najukochańszą córeczkę…
żonę już zabrali, więc czemu nie chcieli zrobić tego ze mną? Pewnie wierzą, że
ojciec zrezygnuje z posady lub co gorsza sami go zwolnią. Szkoda tylko, że tak
bardzo się pomylili. Przecież nie jestem najważniejsza dla taty i on za nic w
świecie nie zrezygnowałby z bycia burmistrzem.
- No, więc… Jakie macie
talenty?- spytał Jeramin wycierając usta chusteczką i tym samym przerywając
moje rozmyślanie. Przez chwilę cieszyłam się, że jesteśmy jednym z tych
Dystryktów, które mają swojego mentora.
- Umiem sprawnie walczyć
wręcz i jestem silny - powiedział wprost Jeys. Nasz mentor nieco zamyślony
kiwną głową i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Jeśli szybkość jest
doceniana w Igrzyskach mogę wygrać - powiedziałam sarkastycznie. Kąciki ust
Jeysa zachwiały się i zauważałam, że próbuje powstrzymać uśmiech.
- Masz szczęście, bo jest
- z rytmu wybił mnie głos Jeremina. Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.- Jeśli
zaczną się Igrzyska możesz szybko podbiec do Rogu Obfitości zgarnąć najbliżej
leżącą rzecz, uciec i skryć się gdzieś poza zasięgiem twoich wrogów - wyjaśnił.
Potem spojrzał na Jeysa.- Co do ciebie radził bym ci to samo, ale mogę się
założyć, że masz inne plany… Dam ci jednak ostrzeżenie - mentor pochylił się
nad stołem tak, że Jeys nie mógł odwrócić wzroku.- Trybuci z Dystryktu
Pierwszego i Drugiego to nie jest dobra partia…
- No to niby z kim mam
zawrzeć sojusz?!- rzucił desperacko chłopak. Mentor z powrotem oparł się o
swoje krzesło i zamyślił.
- Może spróbuj z Czwartym
lub Dziesiątym… Co do reszty… Widziałem kilku potencjalnych zwycięzców w
Dystrykcie Jedenastym, ale oni nie mają mentora i to jest jakaś nasza przewaga
- powiedział powoli.
A ja to co?! Ze mną nie
mógł zawrzeć sojuszu? Spojrzałam ze złością na mentora, ale on nie patrzył na
mnie.
- Na tym skończymy
dzisiejszą rozmowę o strategii. Jutro rano porozmawiamy o przetrwaniu. Za jakąś
godzinę obejrzymy powtórkę z dożynek i będziecie mogli zobaczyć swoich
konkurentów - skwitował Jeremin i zniknął gdzieś za drzwiami wagonu
restauracyjnego.
- Kapitol jest wspaniały…-
powiedziała rozmarzona Ricke. Skwasiłam się na tą wzmiankę podobnie jak Jeys.-
Zresztą sami zobaczycie - powiedziała pewniej i oddaliła się. Chłopak nałożył sobie jeszcze jakąś potrawę,
a ja skusiłam się na kolejną babeczkę. Tak… Kocham słodycze.
Jadłam w skupieni kątem
oka obserwując chłopaka.
Będzie poważnym
przeciwnikiem.
Wytarłam usta serwetką i
odeszłam od stołu. Brązowowłosy nawet na mnie nie zerknął. W przejściu minęłam
się z jakimś awoksem. Zagapiłam się i uderzyłam głową w drzwi.
Jak zwykle nikt nie
fatygował się by pomóc mi wstać.
Jednak tym razem czekało
mnie nowe doznanie. Ktoś śmiał się w głos i tym kimś był Jeys.
_________________________________________________________________________
Po dłuższej przerwie wrzucam rozdział trzeci. Oczywiście wiem, że jest krótki i pewnie są błędy, dlatego w niedzielę wrzucę cz. 2. Moje drugie półrocze się zaczęło a ja już ściągam na klasówkach xD
Pozdrawiam was kochani i proszę komentujcie. To wiele dla mnie znaczy i dowiaduje się, czy te moje wypociny pisane po lekcji W-F (xD) są czegoś warte...
PIERWSZA (chyba) :P
OdpowiedzUsuńW niedzielę wyjeżdżam, grr... Zabiję Cię XD
Ale wcześniej skomentuję :P
Cieszę się, że znalazłaś sposób na wrzucenie tego rozdziału (a przynajmniej części ;)))
Wypociny pisane po WF są genialne :D Zwłaszcza ten moment, jak się walnęła w w drzwi :D akurat słuchałam muzyki i "You've got a voice" hahaha padłam :D
Samanta! Imię :o Myślałam, że nigdy go nie podasz, a tu taka niespodzianka :D
No cóż, weny na rozdział któryś tam życzę :P
Pozdrawiam!
Hym... A będziesz w sobotę o 23? Może wstawię... < :
UsuńNo, komp już naprawiony...JEJ!
Tak... wypociny żądzą (!!!) xD
Hahahaha... dobre. Właśnie chciałam wprowadzić trochę humoru. W następnym będzie kontynuacja.
Samanta... tak jak mówiłam było nawet na początku. Mi się podoba :D Każdy ma prawo wyrazić własne zdanie.
A chętnie przyjmę na których tam rozdział, który piszę :x
Ja też i całuski :***
Dzięki za kom...
Może będę na komórce... nic nie obiecuję. ;))
UsuńMi też się podoba. :D Myślałam nad tym, żeby nazwać tak bohaterkę drugiego opowiadania, ale przegrało z Isabelle. :P
No nie mogłabym Isabelle, bo moja siostra cioteczna ma Iza na imię i by się mi odgryzała :D
UsuńOk, ok... i tak bym wstawiła. Ten rozdział był za krótki.
Zresztą niektórzy-bo nie wszyscy- czytający skomentowali, więc mam pałera :D
Fajny, szkoda tylko, że taki krótki, czekam z niecierpliwością na cz.2 :) Od dzisiaj nie lubię Jeysa - to oznacza, że chcę jego rychłej śmierci ^^ Czekam na arenę. Ano i fajne imię dla bohaterki - w końcu ujawniłaś :) Weny i zapraszam do mnie na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńZnienawidzisz mnie... Niedługo ujawnię prawdziwe oblicze Jeysa. (cz. Dżejsa)
UsuńA no dzięki :D Tak, w końcu ^^
A wpadnę niedługo.
Zazwyczaj nie poprawiam błędów na blogach, bo sama robię ich tryliony, ale to się rzuca w oczy :D "Pewnie wieRZą, że ojciec zrezygnuje z posady, albo co gorsza sami go zwolnią" ;)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to fajny rozdział :)
I wogóle to imię... strasznie mi się podoba! :3
nie będe cie poganiać, bo sama dodaję rzadko posty, więc czekam cierpliwie na dalesze losy Sam <3
*dalsze
Usuń:D
Już poprawiłam. Dzięks :*
UsuńO fajne. Bałam się nie akceptacji co do tego imienia. Tak w ogóle to Sami/Sam miała być Kim... ale nie wnikam. To wszystko przez moją jedną wpływową przyjaciółkę- pannę W.
Nie... spokojnie. Rozdział pojawi się dziś o dość późnej porze, ale będzie :D
Wena... Czasem jest, czasem nie ma. To taka kapryśna 'osóbka'.
Yayyy finally finally! Eh i tak musiałam od nowa storie czytać bo już nie pamiętałam nic...
OdpowiedzUsuńSamanta cuooo? :"D Ah Sami Sami ♥
Podoba mi się Jeys. W sensie jak go przedstawiłaś. Większość blogów jakie czytam/czytałam traktowała zawsze wspólny sojusz na arenie. Ale przecież nie każdy chce mieć swojego za sprzymierzeńca, nie każdy z dystryktu musi się do tego nadawać. No czapki z głów!
Samanta uuu :3. No nie mogę, czekałam na to all days all nights xd.
Hm nie jestem pewna, czy już wyjaśniłaś dlaczego Jeys został w sumie trybutem. Szkoda mi Sami i jej ojca, na pewno kosia ją bardziej niż pracę tyko nigdy jej tego nie wyznał :"C. Bidula ;---;.
Mentor całkiem dobrze prawi choć faworyzuje chuopaka, nie podoba mi się to. Tak, też zauważyłam, że nawet nie zaproponował wspólnego sojuszu, co jest dziwne przecież sojusz dystryktowy jest najbardziej spontaniczny i naturalny wręcz, zwłaszcza jak się trochu znają.
Hm, pozdrawiam, czekam na cdn, mam gdzieś klasówki pfff wielkie mi wymówki xd. dużo wenny pisz szybciej :*
Aha i foch bo pisałaś, że next chapter bedzie next day.... pfffffffffffff co mnie, że nie miałaś kompa czeba było coś wymyśleć xd.
Again salutuję,
Ja.
Mam rozumieć, że imię się podoba... :D Ciesze się z tego powodu.
UsuńNo... mentor uważa, że Samanta nie ma szans na wygraną, więc w pewnym sensie ją 'olewa', ale jest mały wątek, który pewnie każdy przeoczył... ^^... Wspomnę o nim :D
Czeka was totalny zaskok!
Jeramin (cz. Dżeramin) może i jest trochę niesprawiedliwy, ale nie robi tego specjalnie. Trochę udaje, ale to też pewien wątek.
Tak... Olać klasówki! A żyć w szkole jeszcze do 18 :p
Pisz szybciej? Pisz szybciej?! PISZĘ! Tyle, że powinnaś się wyrazić. Wstawiaj szybko.
No tak...co tam komp co tam opowiadanie zapisane... Pfff...
Spocznij, towarzyszu! :D
Remind story, yolo!
Usuńps. jaką masz maultką czcionkę e,e
Remind story, yolo!
Usuńps. jaką masz maultką czcionkę e,e
Ach... W końcu znalazłam nieco czasu by poczytać trochę blogów. ;)
OdpowiedzUsuńNotka super. Uwielbiam postacie sarkastyczne i z poczuciem humoru, nawet jeżeli są strasznie złośliwi. U niego na razie dominuje ta gorsza część, ale i tak Jeys zaczyna podbijać moje serduszko. (Jeśli założenie miało być odwrotne i miałaś zamiar nastawić mnie przeciw niemu to... ups? Ja być dziwny ludź. xD) Fajnie, że (jak na razie) nie zanosi się na to, by Jeys z Samantą (Imię! Imię! Śliczne!) zawarli sojusz. Nie wiem co się tam u Cb w głowie kryje i co się dalej wydarzy, ale cieszę się, że są przeciwko sobie. To może być ciekawe. :D
Według mnie dobrze, że Jeramin ją nieco olewa. Może kiedy ludzie nie będą oczekiwać po niej czegoś większego, nie będzie odczuwać tak silnej presji. (No dobra, nie licząc tej presji nieuchronnej śmierci, gdy coś pójdzie nie tak. xD) Samanta może go więc czymś zaskoczyć. I dobrze mu tak, niech mu szczena do ziemi opadnie.
No i jej ojciec ma jakieś wpływy, więc może jakoś uda mu się znaleźć jakichś sponsorów, czy coś innego w tym guście. No i sam jest bogaty. (Nie bardzo wiem, czy on mógłby się w takie coś mieszać, ale pomińmy ten fakt.)
Tak... Ale już zaczynam tworzyć możliwy bieg wydarzeń, a nie będę Ci odbierać tej przyjemności. Pomimo, że uwielbiam tworzyć takie wizje. <3
No, a ja tu tak duzio komentuję, a to dopiero pierwsza część rozdziału! Nie będę wiedziała co pisać pod drugą. (No chyba, że zmieni się jakoś sytuacja.). O.o Jutro przeczytam kolejną część. No i naturalnie skomentuję. ;)
Pozdrawiam,
Eveline
Jeys <3<3 Taki mój Adrian z AW a Dotrey to Dymitr- też z AW. Nie można go lubić. Tworzę postaci tak, abyście sami zdecydowali, którą z nich lubicie a którą mam zabić :D (tak w przyszłości będzie ankieta- żeby nie było, że perfidnie zabiłam waszych ulubieńców)
UsuńSamanta... no mi też to imię się spodobało.- z tego zdania łatwo się domyślić, że to nie byłą moja koncepcja... :p Niestety... wtedy miałam niedobór weny,ale imię istniało od początku opowiadania.
Tak... Na sojusz się nie zanosi x.x
Wiesz, czasem sama zastanawiam się skąd mam takie myśli... coś wpadnie później idzie do filtracji i wypada coś zupełnie innego. Normalka xD
Co do Jeramina... jeszcze się okaże ^^
Myśl o nieuchronnej śmierci jeszcze bardziej motywuje Sami. Jednocześnie za jej przykładem udowodnię, że nie tylko siła się liczy w Igrzyskach.
Opadnie, ale nie jemu.
Mógłby, ale to jej do szczęścia nie będzie potrzebne :)
Aaa... te wizje i ja mam. Zawsze! Zawsze gdy czytam dobra książkę, blog... lub gdy obejrzę jakiś mego super teledysk ( nie, nie wychwalam swojego opowiadania)
Ciekawa jestem jaka to wizja... podziel się. Chenie posłucham twojej koncepcji i sprawdzę czy jej podobna do mojej c:
Spoczko... a ja dopiero teraz znalazłam kom xD
Och! Jednak mogę kochać Jeysa bez przeszkód! <3333 Nie przejmując się tym, że jestem dziwna. xD
UsuńWow! Ankieta, którego bohatera zabić. Nie wiem czy potrafiłabym nagle zrezygnować ze swojej wizji jeśli ktoś chciałby, żeby opowiadanie przybrało inny obrót, ale podoba mi się taki pomysł. ;) [Mam się już bać o Jeysa, czy jeszcze poczekać? xD].
Pomysły można znaleźć wszędzie jeśli spojrzy się pod odpowiednim kątem. Niestety gorzej z ich realizacją. ;(
Ahah Mi na pewno szczena opadnie. Strasznie przeżywam historie na blogach/ książkach i przywiązuję się do bohaterów. Ech... Jak to jest: kocha się postacie, chociaż ma się świadomość, że nie istnieją, a i tak się cierpi razem z nimi i ubolewa nad tym kiedy umierają, chociaż tak naprawdę nigdy nie żyli. To takie piękne. <3 I dziwne zarazem. xD
Wiesz wizji jako takiej nie wytworzyłam. Czasem mi wpada do głowy pomysł w związku z opowiadaniem, ale postanowiłam Tobie dać pole do popisu. Nie lubię, gdy coś dzieje się nie po mojej myśli, dlatego nie chcę wymyślać swojej wersji. Kiedy nie będę jej miała, nie będę mieć takich problemów. :D [Takie tam zagmatwane myślenie Eveline.]
Możesz... :D
UsuńNo, cóż... już zaplanowałam mu przyszłość... więc tego chyba nie zmienię...
A ok.... później tylko daj mi znać, czy twoje pomysły, były jakość zbliżone do moich.
(ja taki mały, bo strasznie zmęczona jestem... ach ta noc... uwierzysz, że niedawno wstałam? O.o)