,, To czego się obawiamy zawsze się spełnia”
***
Obudziła mnie Tami, która
ponaglała bym przebrała się w odświętny strój, bo za dwie godziny zacznie się
cały cyrk na placu.
Na pożegnanie znów pocałowałam mamę i udałam się do swojego
pokoju.
Ostatecznie zdecydowałam się na dłuższą jadeitową sukienkę z
półrękawkami i czarne baletki. Włosy rozpuściłam, także falami opadały na moje
plecy i ramiona.
Gdy wyszłam z pokoju zauważyłam jak tata próbuje zawiązać
sobie muszkę przed lustrem. Nie wychodziło mu to za bardzo.
- Tami!- krzyknął głośno. Już sama postawiłam krok w stronę
pokoju, ale zatrzymałam się gdy usłyszałam głośnie szuranie butów.
- Już idę, już idę - mówiła pod nosem gosposia spiesząc
tacie na ratunek. Stwierdziłam, że ona lepiej sobie poradzi, więc poszłam do
hollu, gdzie posłusznie zaczekałam na ojca.
Nie trwało to zbyt długo.
Gdy przyszedł oboje opuściliśmy dom i wolnym krokiem
udaliśmy się na dożynki.
Czekała na mnie tam niemiła niespodzianka, czyli barierki
wokół placu i jedno wejście, przed którym ustawiły się tłumy.
- Nie chcę głosować tato - powiedziałam szeptem. Ojciec
westchnął i gestem nakazał mi tu zostać. Sam powędrował na początek
kolejki, gdzie ustawiono wielkie biurko a tuż za nim stali Strażnicy Pokoju. Dopiero po pewnym czasie dostrzegłam ich dziwne Nukifory, na
których często wyświetlali jakieś wiadomości od Kapitolu.
Teraz jednak wpisywali do nich głosy na trybutów.
Tata wysłuchawszy czegoś co powiedział mu Strażnik odszedł
od kolejki i ustał w takim miejscu, że każdy mógł go widzieć i słyszeć.
- Obywatele Dystryktu Ósmego!- krzyknął głośno i wyraźnie.-
Nie będę owijał w bawełnę… Musicie głosować… - ludzie zaczęli szemrać między
sobą.- Jeśli ktoś tego nie uczyni niech spodziewa się swojego imienia i
nazwiska wyczytanego podczas dożynek - rzucił obojętnie jednak wszyscy lekko
się spięli.- Jednak, gdy nie obejmuje go zakres wieku przydzieli się do tego
kogoś z rodziny. Oczywiście uwzględniamy też możliwość, w której obywatel nie
ma rodziny… w tym wypadku rozwiązanie samo nasuwa się nam na myśl - ciarki
przeszły po plecach. Nie dziwię się, że ludzie go nienawidzili. Szkoda tylko,
że nie rozumieli, że taka jest jego praca.
Wpatrywałam się w ojca w
osłupieniu. Co mam zrobić? Czy przybliżyć swoje szanse na wylosowanie i nie
głosować? Albo zagłosować? Ojciec jest burmistrzem co… Zaraz. Ojciec jest
burmistrzem! Przypomniałam sobie jakby to nie było oczywiste.
Podjęłam decyzje.
Ojciec zniknął gdzieś, więc
grzecznie ustałam w kolejce. Ludzie patrzyli na mnie gniewnie a niektórzy, gdy
tylko spojrzałam w ich kierunku odwracali głowę.
Nie mam pojęcia jak uda się zebrać i przeliczyć głosy
wszystkich, przed emisją na żywo. Po kilku minutach uświadomiłam sobie, że do
Nikiforów musieli wgrać coś, co by je zliczyło.
Te dziwne ustrojstwa wyglądał jak płaska metalowa deska.No, ale taka z
rozwiniętą technologią, na której można było komunikować się między
Strażnikami. Urządzenie było wielkości rozłożonej dłoni mężczyzny.
Tata miał taki jeden w domu, ale nigdy z niego nie
korzystał.
Przynajmniej ja nigdy nie widziałam, żeby z niego korzystał.
Zadrżałam na tę myśl, bo uświadomiłam sobie, że ojciec
mógłby być dla mnie równie dobrze kimś obcym. Przecież nie znaliśmy się…
zbytnio. Prawie wcale nie rozmawialiśmy… ale to trzeba będzie zmienić. Tak.
Tylko po dożynkach, obiecałam sobie w duchu.
Spora część ludzi stała już za barierkami. Dzieciaki, które
mogły być wylosowane jako trybuci ustawiły się z przodu. Na podeście
rozstawiano mikrofony i fotele, w których miały zasiąść ważne osobistości,
czyli burmistrz miasta -mój tata- i triumfator ostatnich Igrzysk Głodowych.
W naszym przypadku był to Jeramin Lawerto, który wygrał
dziewiąte Głodowe Igrzyska. Co prawda jego wyczyny graniczyły z cudem. Każdy
mógł je wygrać, ale on odznaczył się niebywałym sprytem i chęcią przetrwania.
Jego i dwudziestu trzech trybutów wypuścili na lodową arenę,
gdzie niektórzy umierali bardziej z zimna niż z odniesionych ran. Jeramin
stracił przez te mrozy trzy palce prawej ręki.
Nie ma rodziny ani żony, ale skutecznie znajduje CHĘTNE,
które szukają pieniędzy. Potępiałam takie postępowanie, ale i rozumiem te
dziewczyny.
Nie zauważyłam nawet gdy dotarłam do biurka. Strażnicy Pokoju mnie znali, więc kiwnęli porozumiewawczo na mój widok podając drobny skrawek papieru i długopis. Zastanowiłam się przez chwilę i wpisałam to co zaplanowałam. Strażnik, który miał wystukać dane uniósł brew, ale nic nie powiedział.
Dość powoli poszłam na przód
zgromadzonego tłumu, gdzie były miejsca dla Obywateli w wieku od dwunastu do
osiemnastu lat.
Ogarnął mnie dziwny lęk.
Gdy spojrzałam na zegar usytuowany na najwyższej wieży Pałacu Sprawiedliwości niemal z ulgą zauważyłam, że została niecała godzina do rozpoczęcia emisji.
Gdy spojrzałam na zegar usytuowany na najwyższej wieży Pałacu Sprawiedliwości niemal z ulgą zauważyłam, że została niecała godzina do rozpoczęcia emisji.
Z łatwością wyczułam
ciężką atmosferę unoszącą się nad placem. Ludzie mieli miny wyrażające strach,
ból, nienawiść, złość lub-o dziwo-znudzenie. Ja sama nie wiem co inni mogli
odczytać z mojej twarzy.
Ustałam pomiędzy jakąś
dziewczynką na oko wyglądającą na trzynaście lat, a wysokim chłopakiem o rudych
włosach. Oboje jak zahipnotyzowani wpatrywali się w scenę, na której miała
rozegrać się cała akcja.
Stałam nieruchomo i co chwila
zerkałam na zegar. Serce biło mi jak oszalałe. Z każdą minutą mój lek stawał
się coraz większy. Ale właściwie czego się bałam? Tego, że dostanę najwięcej
głosów? Nie… Mój ojciec jest burmistrzem. Ludzie nie chcieliby mu jeszcze
bardziej podpaść. A może? Może zaryzykowali by odbierając mu to co jest dla
niego najważniejsze? Szybko jednak odpędziłam tę myśl. Nie wylosują mnie…
chyba.
Nagle obok mojego sektora
przeszedł we własnej osobie mentor trybutów- Jeramin Lawerto. Jak na
trzydzieści jeden lat nadal się trzymał. Swoje ciemnorude włosy związał z tyłu
głowy, założył elegancki garnitur i błyszczące buty. Jednak policzki i nos miał
lekko zarumienione, pewnie od alkoholu. Był przystojny i często dochodziły do nas gorące plotki z
Kapitolu na temat jego ,,przygód”.
Ręce chował w skórzanych rękawiczkach także nie było widać
braków w ręce.
Przeszedł dumnie a jego mina wyrażała zniesmaczenie. Ojciec
opowiadał mi, że przed jego igrzyskami przyjaźnili się, ale nie wspominał czemu teraz się nienawidzą. Ja sama też nie drążyłam tego tematu. Ciekawe na kogo
zagłosował.
Sam nie miał rodziny, ani nie można go było karać. Z tego co słyszałam miał kiedyś starszą siostrę, ale nikt nie wie co się z nią
stało. Słyszałam, że wyszła za mąż i kilka lat później zmarła.
Mentor dość
niezgrabnie wgramolił się na scenę i zajął odpowiednie miejsce.
Zerknęłam na zegar.
Jeszcze piętnaście minut.
Strażnicy już uwinęli się z wszystkimi głosami. Gdy znów
spojrzałam na scenę pojawiły się tam dwie postaci. Jedną z nich był mój tata a
drugą jakaś kobieta o rozwianych żółtych włosach. Były ułożone wokół jej głowy
jak wachlarz. Stercząc we wszystkich kierunkach. Do tego miała
ciężkie złote bransolety. Stała na bardzo wysokich butach w trochę ciemniejszym
odcieniu niż jej włosy, które były dla mnie kaskadą sznurków oplatających jej nogi.
Suknię miała niczym z bajki. Na dole była jak bombka, a górna część sztywno
przylegała do jej sylwetki kształtując ciało. Cała zaś była w kolorze,
który raził w oczy. Coś w rodzaju żółci, ale bardziej… świecący. Wyglądała dość
dziwacznie, ale też egzotycznie i fantazyjnie.
Szczerze przyznam, że podobała mi się ta sukienka, bo kto
inny potrafiłby ocenić ubranie jak nie mieszkanka Dystryktu Ósmego?
Dziwna kobieta miała bardzo bladą wręcz białą skórę. Usta
zaś pomalowane na jaśniejszy odcień pomarańczu.
Ta kobieta na pewno pochodzi z Kapitolu,
bo ostatnio stały się modne bardzo jaskrawe kolory.
A, wiec Kapitolanka ustała przed mikrofonem i uśmiechnęła
się promiennie. Kamery nagrywały.
- Witam wszystkich mieszkańców Dystryktu Ósmego!-
powiedziała głośno i wyraźnie nadal szczerząc się do kamery.- Dziś jak co roku
mają odbyć się losowania chętnych do udziału w Głodowych Igrzyskach - na dźwięk
słów ,,chętnych” zachciało mi się wymiotować.- Jestem Ricka Klarc i zgodnie z
nowym planem Organizatorów Igrzysk zostałam Opiekunką trybutów z Ósmego
Dystryktu - zatrzepotał swoimi żółtymi rzęsami i ukłoniła się chwiejąc na wysokich butach. – Teraz głos
zabierze burmistrz miasta, Tytos Castle - powiedziała dźwięcznie i odeszła od
mikrofonu, by zasiąść w jednym z foteli.
- W tym roku mamy obchodzimy Pierwsze Ćwierćwiecze
Poskromienia - zaczął ojciec. Ludzie skrzywili się lekko i nerwowo przystawali
z nogi na nogę.- Jak każdy tu zebrany wiem, że w tym roku to mieszkańcy
decydowali kto będzie reprezentował ich Dystrykt - zrobił chwilę przerwy, aby
rozejrzeć się wśród zebranych. Patrząc na mnie posłał mi jeden ze swych lodowych uśmiechów i wiedziałam, że to nie oznacza nic dobrego. - A zatem… Ricka?- ojciec mówił dość bezbarwnie
jakby recytował swoją kwestię. Nie twierdzę, że tak nie jest.
,,Żółta Landryna” podskoczyła gwałtownie ze swojego fotelu i
podeszła szybko do mikrofonu. Ojciec stanął obok.
- Każdy z was miał prawo oddać swój głos… Strażnicy Pokoju
zliczyli je i okazało się, że Pierwsze Ćwierćwiecze Poskromienia z
Dystryktu Ósmego będzie reprezentował…- kobieta odkręciła się do ojca a on
wręczył jej kopertę, którą przed chwilą dostał.- …Jeys Porento!- krzyknęła
głośno i wyraźnie. Tłum rozstąpił się ukazując lekko wstrząśniętego starszego
chłopaka. Mieszkał w Obozie, ale nie znałam go dobrze. Miał dłuższe brązowe
włosy. Ubrany był dość skromnie, ale nie
wyglądał jak jakiś nędznik. Byłby nawet przystojny, gdyby inaczej się czesał.
Widziałam masyw mięśni ukrytych pod jego skórą. Pewnie był jednym z synów tych
buntowników, którzy chcieli by zdegradowano mojego ojca. Chłopak wystąpił dumnie
i uśmiechnął się łagodnie. Nie ukazywał strachu, choć ja go widziałam w jego
oczach. Strażnicy odprowadzili chłopaka do sceny. Wszedł na nią bardzo lekko
jakby robił to od niechcenia. Miał szansę wygrać te Igrzyska.
Żółta Landrynka uśmiechnęła się do Jeysa radośnie i podała
mu rękę, którą zignorował. Stanął w ciszy za nią i za moim ojcem, który
spojrzał na Jeysa i kiwnął porozumiewawczo głową.
- Czyli, to oznacza, że nie mamy ochotników…- zagadnęła
kobieta rozglądając się. – Och!- westchnęła teatralnie.- W takim razie… teraz
dziewczynki…- powiedziała radośnie Ricka.
Wstrzymałam oddech, serce biło mi jak oszalałe. Nie
usłyszałam nawet wymienionego nazwiska. Przeraziłam się dopiero wtedy, gdy
twarze wszystkich zwróciły się w moim kierunku. Nie wiem i pewnie nigdy się nie
dowiem, co sobie pomyśleli.
,,Tak, utrzemy nosa temu potworowi!" ,,Teraz zobaczy, co to znaczy cierpieć!"
,,Tak, utrzemy nosa temu potworowi!" ,,Teraz zobaczy, co to znaczy cierpieć!"
Spanikowałam i rozejrzałam się nerwowo.
Może patrzyli na kogoś za mną???
,,Nie, złotko.” Odparł głos rozsądku. Złotko- tak nazywała
mnie mama…
Opanowałam się jednak, bo podeszli do mnie Strażnicy
Pokoju nie było już odwrotu. Nie widziałam miny taty,
ale któraś moja część czuła, że kipi ze złości.
Drżałam wchodząc na scenę. Ricka podała mi rękę i uśmiechała
się. Odwzajemniałam uścisk. Nie było chętnych.
Choć na tyle było mnie stać.
Ustałam obok Jeysa. On wiedział kim jestem. Patrzył na mnie
wzrokiem mówiącym ,,Dobrze ci tak ”. Ojciec odkręcił się do mnie i zobaczyłam w
jego oczach czystą złość. Wyglądał jakby chciał zabić wszystkich w zasięgu wzroku.
Po moim wylosowaniu Żółta Landrynka powiedziała jeszcze
jedno krótkie przemówienie, którego nie słuchałam. Kamery skończyły swoją
emisję i ludzie zaczęli się rozchodzić. Ja, Jays, tata i Ricka weszliśmy do
Pałacu Sprawiedliwości.
Teraz dopiero tata dał pokaz swoich uczuć. Wrzeszczał na
Strażników i żądał, aby powtórzyć losowanie.
Głos rozsądku mówił mi, że to niemożliwe.
Nasz mentor podszedł do nas. Ja stałam jak słup nie
wydusiłam nawet głupiego ,,Dzień dobry”.
- Nie wyglądasz źle. Masz szansę wygrać - przemówił do
chłopaka. Na mnie tylko popatrzył i w jego oczach dostrzegłam współczucie oraz
coś jeszcze czego nie byłam w stanie określić.
Strażnicy już mieli nas odprowadzić do pociągu, ale w
ostatniej chwili powstrzymał ich mój ojciec. Bez słowa podszedł do mnie i
przytulił. Odwzajemniłam uścisk i uroniłam łzę, którą otarł wierzchem dłoni.
- Pokaż im na co cię stać - powiedział mi do ucha po czym
wstał i rzucił jedno jadowite spojrzenie Jeraminowi.- Opiekuj się… nimi -
rzekł, choć z tonu jego głosu można było stwierdzić, że mówił tylko o mnie.
Ricka odprowadziła nas do pociągu. Nasz mentor od razu gdzieś zniknął, a ja po
wskazaniu mi odpowiedniego pokoju runęłam na łóżko i rozpłakałam się.
________________________________________________________________________________
Rozdział już dawno powstał,a le czekał na poprawę. Jak widać doczekał się... Myślę, że się wam podoba. Tak, tak znów nie podałam imienia głównej bohaterki. Wiem, że może was to irytować, ale zapewniam, ze w następnym rozdziale pojawi się niemalże na początku :D Także trzymajcie się ciepło i miłych ferii życzę tym co jeszcze je mają a mi się kończą :p
P.S
Sto lat! Sto lat! Niech żyje,żyje nam!
Sto lat! Sto lat! Niech żyje,żyje nam!
Niech żyje nam... A kto?
WERKA!
Życzenia składałam ci już na priv,a le jeszcze nie śpiewałam :D
Haaapy Birthday ciuluuu!!! xD (Pamiętasz?)
Ojejj dedykacja dla mnie :D :3
OdpowiedzUsuńBardzo wciągająca historia, czekam na następny rozdział, ale mam pytanie: Dlaczego obywatele Ósmego Dystryktu wybrali córkę burmistrza? Narazili mu się...
Nurtuje mnie to pytanie :>
Werka
Proszę :*** Wszystkiego Naj-, naj-, najlepszego!!!
UsuńDzięki...
Hym... na to pytanie i wiele innych odpowiem w następnych rozdziałach. (Błahahahahaha) Nie, a na serio... we wtorek- bo wtedy planuje dodać NN- jest krótka myśl i zastanowienie panny Castle... czemu ona? Więc, nie widzę powodu teraz tego wyjawiać :x cicho sza!
Wow!!! Jak czytałam to aż sama czułam ten strach, jakbym sama została wybrana. Aż się zastanawiam jakbym się zachowała na miejscu... [Tu wstawiamy nieznane nam jeszcze imię głównej bohaterki. xD]. Ciekawe czy starczyłoby mi odwagi, żeby ukryć przerażenie... Tia. Znowu emocjonujące rozmyślania Eveline. Coś z cyklu "Trudne sprawy". xD
OdpowiedzUsuńSuper. Oczywiście, że rozdział mi się podoba. ;)
WENY na kolejne rozdziały. :D
CZEKAM!!! :***
Pozdrawiam,
Eveline.
Hehehe bohaterki imię poznasz i inni jutro.
UsuńCieszę się, że się podobało i można się wczuć w ten teks.
A dziękuję, bo wena zawsze się przyda (wkońcu przyszła xD)
OJANIEMOGE. ZABIJE CIĘ JEŚLI KIEDYKOLWIEK OPUŚCISZ TEGO BLOGA. Przeżyjesz (a raczej nie) spotkanie z moim Anaklysmosem.
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to po prostu przeżywałam to, co panna Castle (nie podałaś jej imienia)... Czułam tą nienawiść płynącą od ludzi, po prostu... brak mi odpowiednich słów, żeby to opisać. Tobie nie brakowało - wszystko jest idealne - przemyślenia, wybory, przemyślenia, reakcja ojca.
Za to, że dodasz NN już jutro (dziękuję!) odpuszczę Ci wytykanie błędów.
No i cóż, życzę weny na rozdział 11.
Pozdrawiam :*
Ja mam opuścić bloga? Czemu? Gdzie to napisałam?
UsuńBoję się... chyba zostanę :D
Ooo dziękuję... Nawet nie wiesz jak takie słowa motywują. Bardzo się cieszę, że ten teks wyszedł mi(chyba) dobrze :D Bardzo mnie to raduje. JEJEJEJEJ!
Coś za dobrodziejstwo xD
Tak... Wena się przyda... nawet na 11, który nwm kiedy powstanie, ale wena na niego jak widać już się zebrała :D
Nie napisałaś, po prostu to mój nieogar... Tak, właśnie. Ale pamiętaj, ze groźba zawsze jest aktualna... Jeśli chociaż będziesz o tym myśleć...
UsuńWyszedł nawet bardzo dobrze ^^ Ehh... koniec tego słodzenia. W nn napiszę Ci coś dołującego i okropnego, żebyś poczuła, że jest Ci przykro :D
Czekaj, na 10 Ci nie życzyłam weny?
Jaka możesz!!!... smuteg. Ale napiszesz to jeśli będzie totalnie zły, jassne?
UsuńNie życzyłaś :D
P.S Zabiję cię za to, ze bloga chcesz kończyć! A gdzie mentorowanie? I turnne? No weś!!! Znajdę cię zobaczysz...
Hej :)
OdpowiedzUsuńMiałam dodać komentarz do tamtego rozdziału, no ale jakoś tak wyszło. Dodaję teraz i postaram się wynagrodzić Ci brak tamtego. :)
Opowiadanie ciekawe, sama nie jestem przekonana do Igrzysk i tego wszystkiego, ale to czytało mi się z chęcią. Świetnie opisałaś uczucia głównej bohaterki, której imienia nie znamy. Wiem, że dużo osób Ci to już pisało, ja nie będę inna. Błędów jest bardzo mało i nie są tak zauważalne. Czy ja mam dobrze rozumieć, że główna bohaterka zagłosowała sama na siebie? Ech, trochę smutna sprawa, że praktycznie każdy czuje do niej nienawiść za to, kim jest jej ojciec. Co do poprzedniego rozdziału, to jestem ciekawa kim jest ten chłopak. Świetnie piszesz i czekam na kolejny rozdział :D
HEJ!
UsuńTo nic... ciesze się, że jednak dodałaś.
Dzięki :*** Tak jej imię jest sekretem :D Który niedługo ujawnię ... Super, starałam się wczytać w teks i nie znalazłam nic. Później wysłałam Werce i teki jest rezultat. My też człowieki i też błędy robimy :D
Nie, źle rozumiesz. Nie głosowała na siebie... Zresztą póóóóóóźniej będzie.
Hohoho świetnie pisze! Dzięki!!!! TEN chłopak jeszcze się pojawi :x tylko na razie cichoj!
P.S Ja byłam pierwsza!!!
Nie, to ja byłam pierwsza :p
UsuńNo ok, źle zrozumiałam i czekam, aż to wyjaśnisz :D
I ja też chcę dedykację, hyhyh :D
Nie zasłużyłaś xD Może 27 coś tam wstawię...
UsuńZasłużyłam :p
UsuńChciałabyś...
UsuńNominowałam Cię do Liebster Awards. Ciesz się ;3 http://wyjaca-do-srebrnej-kuli.blogspot.com/p/nominacje.html (Ostatnia nominacja)
OdpowiedzUsuńDobra... ciesze się :3
Usuńheja just przeczytałam i hmmmm.... jak możesz tak wolno pisać! musiałąm z powortem przeczytać rozdziałm pierwszy bo nic nie kapowałam! foch foch foch!
OdpowiedzUsuńpoza tym wkradło się trochę błędów, moim zdaniem, np. napisałaś "i triumfator ostatnich Igrzysk Głodowych." a potem, że ten Jeramin wygrał 9 igrzyska co sugerowałoby że teraz są 10. No chyba nie xd. Troszku stylistycznie niektóre zdanie są komiczne, choć niby nie są ale tak brzmią >.>
Well still ukrywasz imię main bohaterki oj ty zua kobieto xd. Nie wiem czy mogła się tego spodziewać, rozumiem, że w 2, mogli dzieci burmistrza wziąść na ćwierćwiecze, bo ten dystrykt pomagał przy tłumieniu buntu, tam ósemka nie kojarzę zbyt storii >.>
Hmpf już nie lubię tego drugiego trybuta huehue mam nadzieję, że nie będzie z nim w sojuszu bo nie wydaje się ani mądry ani miły .-.
Ps. dzięki za info o notce, jednak buagam pisz szybciej bo bd musiała za każdym razem czytać od początku. A nie cem.
Pozdr^^
Kuszące... może jeszcze wolniej będę pisać. Wiesz, żeby niektórzy pobudzili się i dodali komentarze :D
UsuńNie chodziło mi o to, że jest jedynym. Źle sformowałam chyba.
Tak jestem strasznie, strasznie zła! I wredna! I nie powiem, że ma na imię S******! Taa daaa... :D
Następny rozdział jutro, więc chyba nie zapomnisz poprzedniego :D
No wiesz... Tytos Castle jest baaardzo sprawiedliwy... słowem każdy dostaje to na co zasłużył... jest mściwy i bezwzględny. Ludzie go nienawidzą. Zresztą będzie w NN.
Oj co do Jeysa to nwm czy on jest taki głupi... :D
P.S Jakbyś mój blog wzięła do Obserwatorów nie musiałabym ci pisać SPAMów.
Remind story, yolo!
Usuńale super *o*
OdpowiedzUsuńTa główna bohaterka wydaje się taka... płytka? Nie wiem, w moim odczuciu jest taka, ale to chyba znaczy, że jest po prostu dobrze wykreowaną postacią, bo trzeba pamietać, że jest córką burmistrza. Jak narzie świetna robota czekam na więcej :)
No nie chciałam jej tak przedstawić. Bardziej jako dziewczynę, której matka jest ciężko chora a ona mimo braku zainteresowania ze strony ojca i nienastawionego dobrze Dystryktu, jakoś sobie radzi z tym wszystkim.
UsuńDzięki... oj niedługo będzie to więcej...
Znalazłam ten blog w Segregatorze i od razu mnie zaciekawiłaś. Szablon fajny, dopiero po chwili zauważyłam w tle logo dystryktu, podobają mi się też kolory. Przeczytałam oba rozdziały i muszę powiedzieć, że świetnie piszesz. Owszem zdarzają się błędy, ale nie rażą tak bardzo w oczy. Poza tym bardzo podoba mi się główna bohaterka. Szkoda, że nie zdradziłaś nam jeszcze jej imienia - musi być spektakularne ^^ Chyba nie miałam okazji czytać o ósmym dystrykcie, miła odmiana. Czekam na więcej z niecierpliwością. Życzę weny i naprawionego komputera :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie, zostawię link w spamowniku.
O fajnie. Wkońcu na coś te katalogi się przydają :D
UsuńDzięki... nie ja robiłam, ale zamówiłam. Tak... lepiej by było gdyby ten symbol 8 był widoczny,ale nie będę wybredna.
Błędy... mam betę (nawet dwa) ale nie wszystko da się wyłapać. Za to zacznę pisać przeprosiny na początku rozdziału :D
Co do imienia... mi się podoba. Nie jestem pewna czy jest takie extra, ale mi się podoba :D
O supcio! Masz jakąś nowość. Ja myślałam podobnie... zrobiłam sobie kwalifikacje. Czy to ma się dziać w 4 czy 7 czy 10 czy 8... Wybrałam 8 i mam nadzieję, że to nie byłą zła decyzja.
Komp... jakoś chodzi :D NARESZCIE!!!
Ja też pozdrawiam :* Wpadnę jak będę miała wolną chwilkę, bo SZKOŁA :p Ferie mi się skończyły :""( Ale wpadnę...kiedyś...niedługo...
Dzięki, że tak elegancko. ;)
Jak obiecałam, tak jestem. Przeczytałam na razie dwa rozdziały i powiem Ci, że mnie zaciekawiły, czego się nie spodziewałam. Wiedziałam od początku, że to właśnie ją wybiorą, ale myślałam, że chłopak, którego wylosują, to będzie ten, na którego wpadła :) "Jak na trzydzieści jeden lat nadal się trzymał" ? :D Jakbyś napisała pięćdziesiąt to ok, ale trzydziecha to młody wiek :D Na razie na tych dwóch skończę na dzisiaj, bo małe literki są i muszą mi oczy odsapnąć :D
OdpowiedzUsuńOczki... Ciesze się, że się podobało.
UsuńA ten chłopak jeszcze się pojawi. Jiiii! Lubię wprowadzać ludzi w błąd... ale z tego co masz przeczytać i co chcę wrzucić, to czeka cię jeszcze jeden zaskok... Ale ciiii
OK.
To dobrze. Ja tam lubię zaskoki :D
UsuńNie wiem jakim cudem nie widziałam tego rozdziału :o Hm, tak jak można się było domyślić, została wytypowana. Żal mi głównej bohaterki nie tyle ze względu na igrzyska, co na to, że ludzie oceniają ją, wcale nie znając. Tylko dlatego, że jest córką burmistrza, że miała takie szczęście, żeby się nią urodzić. Nie pomyśleli, że może to przekleństwo? Lecę dalej czytać!
OdpowiedzUsuń